poniedziałek, 7 maja 2012

Był sobie Panoptikon


"Wierzę, że tam w górze jest coś, co czuwa nad nami. Niestety, jest to rząd."
Woody Allen

Te jak że optymistyczne słowa wprowadzają chyba dogłębnie w kwestie jaką chciałbym poruszyć kolejną notka a jest to kwestia kontroli i sprawowania władzy poprzez obserwację podmiotu.
                Nim jednak na dobre zagłębię się w tematykę kontroli wzrokowej (a bardziej jej braku) na początek chciałbym poruszyć kwestę powstania panoptyczej koncepcji sprawowania władzy.
(Panopticon; gr. pan = wszystko; optikos = widzieć)
Otóż sama nazwa wywodzi się od pojęcia wytworzonego w domenie architektury, „ojcem” Panoptikonu był Jeremy Benthama, architekt, który w swojej pracy w 1787 roku opracował nowy koncept więzienia (i nie tylko), gdzie to strażnicy mogli bez przeszkód obserwować więźniów. Koncepcja niewątpliwe śm
iałą próbą reorganizacji sposobu sprawowania kontroli nad podmiotem. Bentham starał się swój koncept wprowadzić w rzeczywistość licząc na realizację nie tylko w sferze więziennictwa, jednak nigdy nie doczekał się zwieńczenia swojego dzieła.
Ostatecznie plany Panoptikonu stanowił inspirację przy budowie Armagh Gaol, Zakładu Karnego Eastern State oraz Aresztu Śledczego w Toruniu.

                Pomysł ten dał początek koncepcji panoptyzmu u Michlen Foucault. Porównuje on współczesne społeczeństwo do Panoptikonu gdzie to jednostki są pod stałą obserwacją, a co gorsza nie są one świadome nawet, w którym momencie się to odbywa. Władza i wiedza u Foucault jest przedstawiana na tej samej płaszczyźnie dając do zrozumienia, że im więcej władza wie o swoich „poddanych” tym lepiej.
                I tu wchodzimy na niebezpieczny grunt, albowiem poziom kontroli i obserwacji człowieka odbywa się nie ustanie, dziennie przeciętny obywatel poruszający się po mieście jest filmowany przez dziesiątki kamer założonych przez odpowiedzenie instytucje mające na celu dokumentacje i obserwacje życia społecznego w imię „ochrony porządku”.
Patrząc na obecny obraz sprawy można sadzić jest to przerażające i (pozwolę sobie na hiperbolizowanie) „nie humanitarne”… Jednak prawdę trzeba powiedzieć głośno A WŁAŚNIE, ŻE NIE!
Żyjemy w XXI wieku gdzie technologizacja poszła tak daleko, że konieczne są nowe i wymyślniejsze sposoby kontroli społecznej. Co roku powstaje coraz więcej satelit wojskowych śledzących ruch na ziemi (na potrzeby militarne i taktyczne). Stanowi to dowód na konieczność kontroli między narodowej, obserwacja daje możliwość taktyczną w przypadku ewentualnych zmagań (działań) wojennych. Ta sama zasad zaczyna się tyczyć społeczeństwa w mniejszej skali, coraz to więcej telefonów posiada namierzanie GPS lub powstają aplikacje mające możliwość namierzania danego telefonu (np. aplikacja Google).
                Rodzi się pytanie: dlaczego to wszystko, jak się przed tym chronić?
Cóż odpowiedź w tym wypadku jest łatwa, ponieważ zmienia się społeczeństwo. Era małych aglomeracji powoli zanika, wsie łączą się ze sobą, asymilują wzajemnie tworząc większą całość. Jest to oznaka postępu i rozwoju.
Wraz z tym rozwojem idzie w parze konieczność lepszego sprawowania kontroli nad obywatelami, jednak zwiewne oko władzy nie sięga wszędzie stąd przymus instytucji monitoringu.
                Pozostaje kwestia drugie członu pytania, jak się bronić przed „nadmierną inwigilacją” , cóż nie da się. Jest to element potrzebny jak i wymagany, bez groźby nadzoru społeczeństwo popadło by jeszcze większy chaos sprowadzając do stopniowej zagłady.
Oczywiście można pomyśleć w tym momencie, „Ale dlaczego nie kontrolować się wzajemnie?”
Cóż i w tym wypadku odpowiedź jest prosta, albowiem kontrola sąsiedzka i obywatelska nie zdaje egzaminu przy obecnym kształcie społecznym. Powodem tego jest po pierwsze rozluźnienie się zasad co pociągnęło za sobą zmianę w kanonie moralno-wartościowo-normatywnym doprowadzając do zmian w światopoglądzie.
Kolejnym czynnikiem, jaki można wskazać jest zanik pierwotnych więzi na skutek większej mobilności jednostek (większa możliwość zmiany miejsca zamieszkania). Jednostki już nie tworzą tak spójnych więzi międzyludzkich jak kiedyś, mniej się przyzwyczajają do miejsca czy osób.
Ostatecznie należałoby podać upadek autorytetów, a co się z tym łączy mniejszy szacunek do osób „znamienitszych”. Problem ten łączy się z rosnącym indywidualizmem na przestrzeni społecznej.

Czy moje słowa można uznać za prawdziwe, cóż opinii w danej materii jest pewnie wiele więc pozostawiam to w rękach czytelnika.   
Pozostaje jedynie mi życzyć: "good night and good luck"...

S.Vincula   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz