sobota, 26 maja 2012

Ginąca sztuka obrazu

Chciałbym odejść od konwencjonalnego myślenia o obrazie, jako rzeczy empirycznej i skupić się bardziej na jego kształcie, jako elemencie bardziej quasiświadomościowy. Mam namyśli kreowanie obrazu za pomocą samych słów. Jednak nim przedstawię ogólnie swój koncept, chciałbym wpierw dokonać wyjaśnienia odnośnie postrzegania „kreacjonizmu” słownego w swoim sednie.

 Sztuka tworzenia i przekazywania obrazu na początku istnienia ludzkości odbywała się jedynie za pomącą słownictwa. Powstawały liczne legendy, opowieści, mity przekazywane z pokolenia na pokolenie. Osobami odpowiedzialnym za ów przekaz byli bajarze czy też nazywani obecnie bardowie. Posiadali niezwykłą zdolność plastycznego kreowania świata, o którym opowiadali. Ich historię były okraszone w koło występowania magicznych istot jak i niezwykłych światów, postaci zarówno dobrych jak i złych. Jednak jak wszystko w przestrzeni społecznej ich talent stał się zbędny z powodu rozwoju ludzkości i powstania nowych sposobów przekazywani historii.
Ostatecznie sami stali się częścią legend.

Stopniowy postęp przekazu obrazu dał początek dla profesji barda (nazywanych również trubadurami, truwerami, minisingerami, minstrelami czy też rybałtami) nazywanymi inaczej w zależności od państwa nazwa się zmieniała.
Służyli głównie na dworach służąc, jako swego typu „zabawiacze” na rzecz władcy. W swoich repertuarach wykorzystywali śpiew, grę aktorską, recytowanie poezji. Wszystko to miało na celu przekazanie pewnych, wykreowanych przez nich opowieści (ballad). Jednak z czasem ich rola stała się zbyteczna.      
Wraz z upowszechnieniem się czytelnictwa i powstaniem druku ludzkość mogła się cieszyć nowymi formami obcowania z obrazem słownym, mogąc na własną rękę oddać się przyjemności wpadnięcia w ferwor opowieści bez konieczności barda.
Przeskakując następujące epoki po wynalezieniu pisma chciałbym się skupić na czasach obecnych. Jak już wspomniałem, chciałbym przedstawić koncept tworzenia obrazu przy użyciu tylko słownictwa, w tym celu konieczne jest rozróżnienie na trzy różne formy twórców.
Proponowany przeze mnie podział wyróżniałby trzy zasadnicze instytucje „kreacjonistów”: pisarze, muzycy i bajarze nowej epoki.
Nim jednak przejdę do opisu poszczególnych różnic między ów podziałami chciałbym najpierw nakreślić wspólny grunt i podstawowe znaczenie kreowania obrazu słownego.
Odbywa się to przez narrację, jako podstawowy element przekazu, w tym miejscu oczywiście rodzi się pytanie: jak odróżnić odpowiedni rodzaj narracji, kiedy wiemy, że stajemy się podmiotem przekazu kreowania obrazu a kiedy nie?
Aby odpowiedzieć na to pytanie pozwolę sobie sięgnąć do książki „Narracja, jako sposób rozumienia świata” pod redakcją Jerzego Trzebińskiego. Jak pisze on we wstępie do książki, aby mówić o narracji musi ona zawierać odpowiednią strukturę wypowiedzi mianowicie: „narracja opisuje bohatera z określonymi intencjami, który napotyka trudności w ich realizacji, a trudności te- w wyniku zdarzeń toczących się w wokół zagrożonych intencji- zostają lub nie zostają przezwyciężone”.
Tak nakreślona definicja struktury narracji w wypowiedzi wydaje mi się adekwatna i aktualna.
 
Mając nakreślone podłoże definicyjne chciałbym przejść do opisu poszczególnych grup tworzących obraz narracyjny.

A.      Pisarze:
Do pierwszej grupy tworzącej chciałbym zaliczyć właśnie twórców literackich. Przy pomocy swych piór przelewają oni własną wizję świata, lub tylko jego ułamka na papier. Podczas swojego aktu „kreacjonistycznego” poruszają się po szerokiej gammie opisów mających przybliżyć czytelnikowi obraz tak wykreowany.
Powstaje jednak mały problem, albowiem w momencie, kiedy obraz zostanie spisany przestaje należeć do twórcy a czytelnik podczas jego odtworzenia będzie kierował się ścieżkami własnych doświadczeń w próbie zobrazowania tego w swojej głowie. Problem ten jest dobrze widzialny w przypadkach ekranizacjach wszelkich książek.
B.      Muzycy:
Kolejnym gronem kreacjonistów słownych określi bym muzyków, jednak nie wszystkich. Aby muzyk (bądź zespół muzyczny) mógł dostać łatkę twórcy obrazu narracyjnego konieczne jest, aby słowa w piosenkach odpowiednio stymulowały neuroprzekaźniki powodując natychmiastową reakcję wizualizacji czegoś na skutek piosenki. Zasada jednak wymaga, aby była to wizualizacja odnosząca się do piosenki.
       Wydaje się to dość trudne jednak nie, niewykonalne. Czynnikiem determinującym jest rodzaj granej muzyki, jedna bardziej jest obrazowa pod względem swoich słów inna mniej.
C.      Bajarze nowej ery
To już ostatnia grupa zaliczana do kreatorów obrazu narracyjnego, ich nazwa silnie jest skorelowana z odrodzeniem się umarłej niemal, że profesji bajarzy, o której pisałem wcześniej.
Są to osoby przede wszystkim, którzy posiadają niezwykłą zdolności opowiadania, potrafią doskonale opisywać i przekazywać zaobserwowane wydarzenia jak i samemu tworzyć opowiadania. Jako przykład takowej grupy należy tu podać „mistrzów gier” prowadzących sesję RPG. Potrafią oni nie tylko wykreować własną historię do danego scenariusza gry, lecz również (co stanowi wymóg aby prowadzić wspomniane sesja) w sposób rzetelny następnie przekazać to swoim graczom. Można wręcz powiedzieć, że stoi przed niemi nie lada wyzwanie „przelania własnej wizji do głów innych”. Rzecz jasna niektórym idzie to łatwiej innym nieco trudniej.

Tak oto klaruje się moja propozycja podziału twórców obrazu narracyjnego. Mam nadzieję że udało mi się uchwycić w odpowiedni sposób daną kwestię, jednak pozostawiam możliwość na pomyłkę, albowiem ile jest osób na świecie tyle jest poglądów. Nie pozostaje mi nic więcej  niż życzyć: "good night and good luck"...

S.Vincula 


 
 
   


poniedziałek, 21 maja 2012

Komiks nie koniecznie dla dzieci


Czas już opuścić groźne oblicza przestępstw i raz jeszcze powrócić do bardziej codziennych tematyk.
Kolejny wpis chciałbym zadedykować sztuce komiksu japońskiego, czyli mandze. Jest ona obecna w polskim społeczeństwie już od kilkunastu lat zdobywając swoich wielbicieli wśród rzesz młodzieży.
Właśnie w koło tego chciałby się zatrzymać, o uwielbieniu mangi przez młodych ludzi i dziwne wychodzenie z założenia, że to, co rysunkowe musi być dla młodszych.

                Manga w swym pierwotnym założeniu była nazywana giga co dosłownie odznaczało „zabawne rysunki”. W kulturze japońskiej jeszcze w czasach feudalnych istniała głęboka tradycja przedstawiania historyjek za pomocą obrazków narysowanych na papierze. Pierwsze szkice przypisuje się jedenastowiecznemu artyście Toba Sojo, który to tworzył jednostronicowe komiczne historyjki. Ich powstanie stanowiło podwaliny dla przyszłych kształtów danej sztuki mangii.
Nim jednak przekręcimy zegar historii trzeba też wspomnieć o sztuce Shunga, która nie wątpliwe była prekursorem jednej z dziedzin mangi czyli hentai.
Shunga była erotycznym rysunkiem ukazującym na ogół bezpośrednio akt seksualny lub wykorzystując do tego zwiewne metafory (np. wielkie bakłażany).
Czas jednak poruszyć się na przód no momentu, gdy Japonia otworzyła swoje granice w drugiej połowi XIX wieku. Spowodowało to nie tylko ekspansje nowych i napływ nowych nurtów i poglądów, lecz również możliwość obcowania z daną sztuką przez innych artystów. Doprowadziło to do diametralnego upowszechnienia stylu rysunku „Kraju Kwitnącej Wiśni”, a także wprowadzenie kolorystyki i „innej kreski”. Ostateczny swój kształt (znany obecnie) skrystalizował się po II wojnie światowej.
 
Przemiana sztuki komiksu japońskiego doprowadziła do pojawienia się wielu „kresek”, jakie mogą cieszyć oko czytelnika. Styl wykorzystywany przez odpowiedniego rysownika w danym studiu najczęściej odzwierciedla tematykę, jaką stara się poruszyć autor. Z pośród wielu pozycji chciałbym zaprezentować trzy, które najbardziej wyznaczają się na tle wszystkich:
·         Studio Clamp

·         Studio Gonzo 

·         Studio Hakusensha
Jak można zaobserwować, styl rysowniczy jest skrajnie różny, z jednej strony mamy nieco infantylne przedstawienie postaci mające na celu doprowadzenie do polubienia przez czytelnika postaci i poczucie się jak przy „epickiej” przygodzie mającej wciągnąć jednostkę kompletnie.
              Z drugiej strony mamy nieco „niedbałą” kreskę starającą się głównie skupić na opowiadanej historii niż na postaciach. Zbieg ten ma też na celu lekkie złagodzenie gruntu dla czytelnika licząc na oswojenie się z paranormalnymi elementami w serii.
                Na koniec mamy obraz stricte nastawiający się na realne odzwierciedlenie przedstawianej tematyki. Pomimo występowania istot „nie z tego świata” w mandze autor stara się ukazać je jak prawdzie istoty. Kwestia gry światła i cienie dodaje również odpowiedniego klimatu mrocznej tematyce.
 
Manga jaka obecnie jest znana porusza wiele tematyk dopasowanych pod wiek swojego czytelnika. Właśnie ten charakterystyczny podział jest jednym z elementów, który ma wielki problem z przeniknięciem do społecznej świadomości polaków. Często szkaluje się wizerunek mangi podając ją, jako „nie odpowiednią, nie moralną i nie etyczną” jednak to nie jest wina samego produktu a nie wiedza w zakresie tego co jest sprzedawane. W Japonii większość mang wydawanych jest za pośrednictwem czasopism, które mają odpowiednie wymagania wiekowe, aby móc je czytać, niestety w polskich realiach ta granica wiekowa jest nie widoczna. Młodzież sięga po dany „towar” z powodu społecznego przyzwolenia traktując tematykę, jako „przyjemną” albowiem w końcu, co złego może być w „książeczkach pełnych rysunków”.
W tym wypadku jednak trzeba postawić konkretną barierę, manga nie jest jedynie zbiorem rysunkowych postaci dla dzieci, to uniwersalny zbiór dopasowany dla czytelnika w każdym wieku poruszającym liczne tematyki. Można tam odnaleźć zarówno problematykę życia dorastającej młodzieży, jaki i również pikantne sceny erotyczne lub sceny bardziej krwawe rodem z piekła.


Poświęcam ten wpis mandze nie, dlatego aby ją wypromować, lecz aby przedstawić problem obecny w mentalności polskich rodziców i nie tylko. Chciałbym zwiększyć poziom świadomości w danej materii i poruszyć to lekkiej zmiany zatwardziałego myślenia. Czy mam słuszność, aby to robić cóż pozostawiam ów kwestię samemu czytelnikowi…
Cóż nie pozostaje mi nic więcej niż życzyć: "good night and good luck"...

S.Vincula