"A co, jeżeli rzeczywistość tak naprawdę jest iluzją i nic nie istnieje? -
Cóż, w takim razie zdecydowanie przepłaciłem mój nowy dywan." - Woody Allen
Wielu z nas poruszając się alejkami lub ulicami miasta zwróciło zapewne uwagę na piękno własnego miasta. Piękna architektura, wspaniała kolorystyka domów, domków czy kamieniec, i onieśmielająca sztuczność jaka zaczęła otaczać świat ludzki.
Tak, sztuczyzna, wielka symulacja i sztuczność, która zatruła rzeczywistość. Niestety trzeba spojrzeć prawdzie w oczy że nasza era znalazła się w zastoju gdzie "prawda" stała się towarem nieopłacalnym.
Kontekst ten chciałbym skierować w stronę tego jak bardzo znajdujemy ukojenie w pseudo rzeczywistych walorach np. wizerunkowych. Przez ciężko wyidealizowany pogląd związany z wyglądem ludzkość stała się tak próżna że manipulacja wizażowa odbywa się już na poziomie szkoły podstawowej.
Wyśmiewane jest to co naturalne np. piegi. Jednak to tylko przykład tego co mam na myśli.
"Mechanikę" tego zjawiska porusza francuski filozof Jean Baudrillard w swej koncepcji o symulakrach opisaną w książce "Symulakry i symulacja". Opisuje w niej zjawisko, w którym to ludzkość znalazła się w sidłach (pułapce) znaków, które się rozrastają do gigantycznych rozmiarów. W efekcie coraz bardziej tracą one swoje znaczenie.
Rozwijający się tak znak powoli podlega emancypacji i odłącza się od rzeczywistości tracą swoje znaczenie. Dzieje się tak przez zacieranie granicy między rzeczywistością a kontekstem symbolicznym.
Patrząc na słowa pana Baudrillard nie sposób się z nim nie zgodzić. Żyjemy w erze gdzie wszytko zostało pozbawione znaczenia. Reklama, która dawniej miała stanowić formę zachęcenia klienta urosła do tak wysokiego stopnia, że razi lub co gorsza nie przekazuje żadnej treści. Ich natłok dodatkowo odstręcza niż zachęca. Atakują nas na każdym kroku, nawet w publicznych toaletach gdzie człowiek liczyłby na odrobinę prywatności.
Znaleźliśmy się w dobie nowej myśli, myśli "symulakronicznej" to co pozbawione sensu i odcięte od rzeczywistości jest bardziej rzeczywiste.
Rodzi się pytanie: Czy może temu zapobiec?
Cóż to już pozostawiam w rękach czytelnika i jedyne co mogę powiedzieć to:
Good night and good luck...
S. Vincula
Potępianiem tego o czym piszesz, od lat zajmuje się chociażby kościół katolicki... ; )
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony, powstają "społeczne strategie oporu wobec obrazów dominujących".
Wydaje mi się, że społeczeństwo o którym piszesz, to w rzeczywistości zbiorowość, bezrefleksyjna masa. Osobiście, nie mogę się z tym godzić. Wtedy nie powstawałyby owe "strategie oporu..."
Dlaczego wydaje Ci się, że znajdujemy ukojenie w pseudo rzeczywistych walorach?
Owszem, jednak oni krytykują bardziej pod kontem powrotu do "korzeni wiary", od których popęd społeczny nieco odciąga. Mi chodzi bardziej o element nie zatracanie się w czystej esencji komercjalizmu.
OdpowiedzUsuńCzasami wydaje się że ta "bezrefleksyjna masa" stała się tak ogromna że nie ma żadnych alternatyw społecznych. Co zaś się tyczy strategii oporu to można zadać sobie pytanie "Czy aby one działają skoro nie widać efektu?".
Ukojenie w pseudo rzeczywistości odnajdujemy albowiem w niej możemy redefinjować swoje "JA" na inny sposób, a jeżeli znudzimy się nim możemy po prostu spróbować raz jeszcze i jeszcze gubiąc pierwotne sedno siebie.
Piszecie "bezrefleksyjna masa", ale jak spojrzycie na pojedyncze jednostki, i to nie tylko przyszłych/niedoszłych socjologów, wydaje się, że każdy ma jednak swój punkt widzenia całkiem refleksyjny. Czy powinniśmy tak bardzo generalizować?
OdpowiedzUsuńNie da się opisać problemu nie popadając w generalizację pewnych założeń. Bez dowodów nie możemy mówić o wyjątkach lub mylnym "naszym" podejściu. Fakt że zwracasz na to uwagę stanowi pierwszy krok do obalenia poglądu o bezrefleksyjności albowiem mówisz to otwarcie, gdyby więcej było takich przypadków koncept refleksyjności społecznej w pewnych kwestiach urósłby.
OdpowiedzUsuń